Staram się nie brać udziału w nakręcającej się już prawie od roku dyskusji na temat gender. Bo zbyt wiele w tym uproszczeń, półprawd i co dla mnie najtrudniejsze do zaakceptowania: nienawiści i kompletnego braku chęci zrozumienia (po obu stronach konfliktu).
A do dzisiejszego wpisu (ostatni ponad 9 miesięcy temu - jak widać jednak kultura pochłonęła mnie na tyle, że omijam kwestie polityczno-społeczne szerokim łukiem - więcej czytam niż piszę) zainspirowały mnie wczorajsze wydarzenia w Empiku w trakcie prezentacji książki Anny Grodzkiej. Widziałem migawki w tv i prawdę mówiąc jestem zdegustowany. Zarówno tym, że coś takiego miało miejsce (nie są to metody, które by mi się podobały), i tonem w jakim to komentowano.
Po pierwsze:
Nie przekonuje mnie argument, że lewicowcy wchodzą na wykłady osób duchownych, że je przerywają, że lewica dokonuje prowokacji (procesje Bożego Ciała itd.), więc prawica ma prawo robić to samo. To proste - jeżeli my mamy do tego prawo, to oni też. Jeżeli ich chcemy skarżyć za to co robią, to i my miejmy świadomość, że łamiemy prawo i nie nazywajmy interwencji policji skandalem.
To wszystko prowadzi do nakręcania się spirali nienawiści. Wzajemne prowokacje, walka, wojna, ton dyskusji jest przerażający. Nie jest ważne dla mnie kto zaczął, ale trzeba sie modlić o opamiętanie kto to przerwie.
I to druga kwestia:
Jakimi metodami się chce takie wydarzenia piętnować? Sporo z moich znajomych zwraca mi uwagę na bezkarność lewicy, na wybiórcze traktowanie takich spraw (potępia się tylko narodowców za "sianie nienawiści", bo wszelkie działania przeciw Kościołowi, ośmieszające konserwatystów są tolerowane i tłumaczone prawem do wyrażania przekonań). Poczynania mediów, gadające głowy wypowiadające się w podobnym tonie, budzi w ludziach złość i chęć do "samoobrony" wartości. Pytanie tylko czy wszystkie chwyty są dozwolone...
Smutne.
Smutne.
A ja w tym wszystkim próbuję zachować zdrowy rozsądek i choć odrobinę nadziei na to, że można się porozumieć ponad emocjami. Wiara pomaga. Nie tylko ze względu na słowa o nadstawianiu drugiego policzka, ale na przekonanie, że Prawda jednak nie da się tak łatwo pogrzebać.
Światłość w ciemności świeci. I ciemność jej nie zagasi.
****
"Nie tęczowa, nie laicka, tylko Polska
katolicka" - skandowali działacze ONR, którzy zakłócili we wtorek
promocję książki Anny Grodzkiej w Empiku przy Marszałkowskiej. Ochrona
księgarni była bezradna. Trzeba było wezwać policję.
Spotkanie zaczęło się o godz. 18. Posłanka
Twojego Ruchu miała podpisywać autobiograficzną książkę "Mam na imię
Ania" o tym, jak zmieniła płeć. Ale kilka minut później do Empiku
wtargnęło około 20 młodych ludzi z Obozu Narodowo-Radykalnego. Wielu z
nich miało na ramionach opaski ze znakiem falangi. Skandowali: "Zakaz
pedałowania", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Nie tęczowa,
nie laicka, tylko Polska katolicka".
Anna Grodzka nie reagowała. Gdy ochrona próbowała ich wyprosić, ci oświadczyli, że spotkanie ma charakter otwarty. Interweniowali także uczestnicy spotkania, ale równie bezskutecznie. - Wynoś się stąd! - krzyknęła jedna z kobiet do ONR-owca nagrywającego całą akcję na iPadzie. - To ty się wynoś! I bez agresji proszę - odpowiedział jej piskliwym głosem.
Anna Grodzka nie reagowała. Gdy ochrona próbowała ich wyprosić, ci oświadczyli, że spotkanie ma charakter otwarty. Interweniowali także uczestnicy spotkania, ale równie bezskutecznie. - Wynoś się stąd! - krzyknęła jedna z kobiet do ONR-owca nagrywającego całą akcję na iPadzie. - To ty się wynoś! I bez agresji proszę - odpowiedział jej piskliwym głosem.
Po trwającej kilka minut pyskówce Anna Grodzka zeszła z podium. Kierownictwo Empiku wezwało policję. Pojawiło się dwóch funkcjonariuszy, ale nie bardzo wiedzieli, co mają począć z tak liczną grupą zadymiarzy, więc wezwali posiłki. Do czasu ich przybycia z głośników puszczono głośną muzykę, która miała zagłuszyć skandowane hasła.
- To smutne, co się stało. Nie znam się na działaniach policji, ale po zgłoszeniu aktu chuligaństwa powinni bardziej zdecydowanie reagować. A to przecież jest ewidentne chuligaństwo - komentowała Anna Grodzka. - To, co się stało, w żaden sposób nie wpłynie na to, co robię. Szkoda tylko, że ludziom, którzy przyszli porozmawiać o książce, inni na to nie pozwolili.
Przed godz. 19 w Empiku zjawiły się policyjne posiłki. Około 20 funkcjonariuszy wyprowadziło ONR-owców. W sprawie trzech osób zostaną sporządzone wnioski do sądu. Spotkanie z Anną Grodzką przebiegało już bez zakłóceń.