czwartek, 13 września 2012

Koniec histerycznego patriotyzmu?

Dziś w Gazecie tekst Wojciecha Maziarskiego. Nawet jeżeli się z nim nie zgadzamy, to warto go przeczytać, by zapoznać się ze sposobem argumentacji. Czyż nie rozwala Was końcówka? Ale młodzi ludzie to kupują...
Żeby historia była tak prosta i żeby można było dokonywać takich prostych porównań: jesteśmy pewni, że gdyby nie powstania, protesty, wojny, strajki, walka, przeciwstawianie się złu, niewoli itd. to żylibyśmy w kraju lepszym, szczęśliwszym mądrzejszym, bogatszym - jednym słowem w raju na ziemi gdzie mieszkają sami inteligentni ludzie (którzy czytają GW i z nią polemizują).


Egzaltowana prawica patriotyczna - ta, co niezłomnie strzeże dziedzictwa przodków i heroicznie pręży pierś nad mogiłami ojców naszych - ma pretensje do prezydenta i premiera, że nie pojawili się na uroczystościach 73. rocznicy bitwy pod Wizną.

To znaczy, w tym tygodniu ma pretensje akurat o to. Bo tak w ogóle ona stale ma pretensje. Do wszystkich i o wszystko. Zwłaszcza do pozostałej, czyli o wiele większej, części populacji. Zarzuca jej, że nie jest egzaltowaną prawicą patriotyczną, tylko normalnym społeczeństwem. Zamiast wsłuchiwać się w łopot sztandarów nad kurhanami krząta się wokół swoich spraw, a w wolnych chwilach grilluje. Ohyda.

Pod Wizną w 1939 roku 720 żołnierzy kpt. Władysława Raginisa stawiło zacięty opór 40-tysięcznemu korpusowi gen. Guderiana. Byłoby to równie niekontrowersyjne jak obrona Westerplatte, gdyby nie zdumiewająca przysięga polskiego dowódcy, że żywcem go nie wezmą. I rzeczywiście, po nieuniknionej klęsce wysadził się jak Wołodyjowski u Sienkiewicza.
...
Najwyższa pora powiedzieć głośno: histeryczny i autodestrukcyjny model polskiego patriotyzmu kwalifikuje się na śmietnik. Nie jest nam dziś do niczego potrzebny. Przynosi więcej szkód niż pożytku. Nadaje się, co najwyżej, na źródło natchnienia dla ekscentrycznych poetów głoszących chwałę wieszania i narodowej martyrologii.
...
Zresztą nie ma dowodów, że w przeszłości patetyczny patriotyzm, żywiący się emocjami i jak ognia unikający racjonalnej kalkulacji zysków i strat, przynosił nam korzyści. Czy rzeczywiście Polska dobrze wyszła na tym, że Raginis wysadził się w bunkrze? Czy nie byłoby lepiej, gdyby trafił do AK? A co byłoby dla nas korzystniejsze później: gdyby zginął w Powstaniu Warszawskim czy raczej gdyby zasilił szeregi polskiej inteligencji w latach powojennych?

Obrońcy romantycznej tradycji powstańczej przyznają, że faktycznie, ponieśliśmy duże straty, ale umocniliśmy ducha i podtrzymaliśmy narodową tożsamość. Tylko jak wytłumaczyć fenomen istnienia Czechów? Nie umacniali ducha i nie podtrzymywali tożsamości. Właściwie powinno ich nie być. A są i mają się całkiem nieźle, w wielu aspektach lepiej niż my. My mieliśmy powstanie. Oni mają Pragę. Gdzie wolicie spacerować: po moście Karola czy po salach Muzeum Powstania Warszawskiego?

piątek, 27 stycznia 2012

Demokracja udawana, czyli widziane oczami naszego deputowanego

Tym razem nie z prasy, ale z bloga - ale ponieważ to wypowiedź autorska to warto podejść do niej jak do szczerego wyznania...
I tym razem bez komentarza choć krew mnie zalewa. Przyglądając się czasem bliżej pracy naszych posłów miałem swoje przemyślenia, ale ktoś kto bierze taką kasę i bezczelnie mówi o tym, że nic nie robi to brak słów...